Jestem człowiekiem zmysłowym

Św. Paweł o takich jak ja mówi: „człowiek zmysłowy”. Moja „zmysłowość”, polega na tym, że ufam moim zmysłom. To pozornie proste. Ufam im jednak nie dlatego, że pokazują mi prawdę. Ufam im dlatego, że zawsze podadzą mi takie dane, jakie mi w danej sytuacji są potrzebne. „Zmysłowe” oko zawsze widzi to, co patrzący chce zobaczyć. Doskonale wiem o tym. Dlatego mu ufam. Oczy są moimi sługami.

Ewa w raju zobaczyła, że drzewo poznania dobrego i złego „ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy”. Pozornie dlatego zerwała owoc. Jakże miała przenikliwe oko, które dostrzegło, że „owoc nadaje się do zdobycia wiedzy”! Oczywiste kłamstwo! Ona po prostu CHCIAŁA zjeść to jabłko. W momencie, gdy w sercu podjęła decyzję o buncie przeciwko Bogu, okazało się, że wszystko na co patrzyła zaczęło potwierdzać słuszność tej decyzji. To w tym momencie grzech stał się faktem. Owoce grzechu pojawiają się zanim wyciągnęła rękę po owoc. Owocem bowiem grzechu w sercu było to, że zmysły zaczęły ją oszukiwać. I popłynęła. Zmysły, które były dla niej darem, na skutek grzechu zwróciły się przeciwko niej. Została zamknięta w swoim świecie, bo tym kończy się widzenie tylko tego co chce się widzieć, a nie tego co jest w rzeczywistości. To jednak jeszcze nie był koniec. Gdy także Adam zgrzeszył, dostrzegła w nim zło. I przestraszyła się, że Adam w niej także dostrzeże zło. I zaczęli ukrywać wzajemnie prawdę o sobie. Tego obrazem jest lęk przed nagością. Boga zaś tak się przestraszyli, że się przed Nim schowali. Ich oczy w Bogu, który jest samą miłosierną miłością dostrzegły ZAGROŻENIE!!!

Człowiek zmysłowy zachowuje się jak kierowca, który w samochodzie zamiast szyb zamontował sobie ekrany full HD, na których zawsze ogląda to, co mu pasuje. To pełna alienacja. To musi prowadzić do katastrofy.

Potrzeba mi światła wiary, potrzeba mi miłości, żeby mieć ODWAGĘ zobaczyć mojego bliźniego takim jakim jest w rzeczywistości. Bo wtedy także siebie zobaczę jakim jestem. Dlatego Jezus powiedział: „miłujcie się wzajemnie tak jak Ja was umiłowałem”.
Zatem dostrzeganie u innych wad i przywar to owoc MOJEGO grzechu. Dostrzeganie u innych tego co dobre, to owoc zbawienia, które przyniósł Jezus. To dar Ducha świętego. Tak bowiem patrzy na mnie Bóg. Jemu żaden grzech nie jest w stanie przesłonić człowieka, którego kocha do szaleństwa. Do szaleństwa krzyża. Taka i tylko taka miłość podnosi i ratuje. Miłość miłosierna. Tylko ona może odrodzić mnie, moją rodzinę, Kościół, Ojczyznę…
To, że taka miłość jest możliwa na tym świecie jest właśnie dobrą nowiną. Od tego zaczyna się ewangelizacja.

Dodaj komentarz